Spotkanie 7

W swojej Ewangelii apostoł Jan przywołuje scenę, która go z pewnością poruszyła. Jest ostatni dzień żydowskiego Święta Namiotów. Jezus na nie przybył. W pewnej chwili wstał i zawołał z mocą: „Jeśli ktoś jest spragniony, niech przyjdzie do Mnie i pije, wierząc we Mnie!” 

Dwa tysiące lat później te słowa brzmią wciąż aktualnie dla wszystkich spragnionych na Ziemi; dla tych, których  nie zaspokoi żaden z idoli, kasa, przyjemność, próżność. Jezus nadal do nas woła, do ciebie i do mnie: „Jeśli ktoś jest spragniony, niech przyjdzie do Mnie i pije, wierząc we Mnie!” Jego wołanie jest także pewnego rodzaju skanerem modlitwy. Wszystko tu jest: przychodzimy z naszym pragnieniem, przychodzimy do Jezusa, i wierząc, sycimy się Jego życiem. Tak więc nie ma modlitwy bez przejścia przez Niego ani bez trwania z Nim. Święta Teresa z Awili czyni to z rozbrajającą prostotą. Oto jej rady [Cytat] :

 „Ponieważ jesteś sama,  […] postaraj się o towarzystwo. A jakież mogłabyś znaleźć lepsze, nad towarzystwo samego Mistrza, który nauczył nas tej modlitwy […]? Przedstaw sobie Pana stojącego tuż przy tobie i patrz, z jaką miłością i z jaką pokorą cię naucza. Wierz mi, tak dobrego przyjaciela nigdy nie powinnaś odstępować. Gdy się przyzwyczaisz być zawsze w Jego obecności, a On będzie widział, że czynisz to z miłością i starasz się we wszystkim Jemu podobać, już się od Niego – jak to mówią – nie odczepisz. Nigdy On ciebie ani na chwilę nie opuści, będzie cię wspierał we wszystkich twoich strapieniach, na każdym kroku. (Droga doskonałości, 26.1)

 […] Jeśli jesteście w usposobieniu radosnym, patrzcie na Pana zmartwychwstałego; samo przedstawienie sobie chwalebnego wyjścia Jego z grobu napełni duszę waszą weselem.  Jaka tu radość! Jaki wdzięk nadziemski! […] Z jakim weselem spogląda na to pobojowisko, na którym stoczył bitwę ze śmiercią, w którym zdobył sobie takie wspaniałe królestwo i chce byście byli jego uczestnikami! Czy więc wielka to rzecz, byście na Tego, który tyle wam darował, choć niekiedy […] wzniosły oczy? (Droga doskonałości, 26.4)

Jeśli jesteście smutne i w strapieniu, patrzcie na Pana w Ogrójcu. Jaki smutek musiał być w Jego duszy, że aż jęczał i skarżył się na niego. Patrzcie na Pana przy słupie, nasyconego boleścią, […] Tyle wycierpiał: przez jednych sponiewierany, przez drugich opluwany, inni się Go wyparli, został bez przyjaciół, […], osamotniony […].  Albo zobaczcie Go obarczonego krzyżem […] z oczami zalanymi łzami […],  niepomny własnych boleści, myśli tylko o pocieszeniu was za to tylko, że idziecie do Niego szukając pociechy i że oczy ku Niemu zwracacie”.  

Czyż to nie wspaniałe teksty?               

Wróćmy do Ewangelii. Jezus przedstawia w niej siebie jako bramę, przez którą trzeba przejść, jednak nie precyzuje, w którym kierunku. Ale brama funkcjonuje dla nas w dwóch kierunkach. Pójście do Chrystusa jest najlepszym sposobem na to, by wyjść z nas samych i z naszych spraw; to także najlepszy sposób, by powrócić do skupienia, kiedy rozproszenie kompletnie zboczyło nas z drogi.

Pójście do Jezusa pozwala nam także znaleźć się bezpośrednio w obecności Ojca. Faktycznie, pomiędzy Nim i Jego Ojcem nie istnieje różnica. „Kto Mnie zobaczył, zobaczył także Ojca”, odpowiedział Jezus apostołowi Filipowi. Zdarza nam się skarżyć na milczenie Boga i prosić Go, by nam się objawił. Czasem stawiamy Go pod ścianą wymagając, by się pokazał, jeśli naprawdę istnieje. W rzeczywistości, to On nas stawia pod ścianą, pytając: Czy zgadzasz się – tak czy nie – wierzyć w to, że mówię do ciebie poprzez słowa Mojego Syna? Czy zgadzasz się rozpoznać Mnie w każdym Jego geście i w każdej Jego postawie? Czy wierzysz – tak czy nie – w Niego jako doskonały obraz Mnie samego?

Wiara. Wracamy do niej nieustannie, ponieważ,  jeśli Jezus jest wszędzie na kartach Ewangelii, jeśli jest również obecny w Najświętszym Sakramencie, to znaczy w Hostii eucharystycznej – Jego obecność pozostaje ukryta.

Inna Teresa, Teresa z Lisieux, nazywana także od Dzieciątka Jezus, bardzo mi pomogła w zrozumieniu tego. Ta kobieta jest wirtuozem modlitwy, zawodowym w pewnym sensie, a jednak kiedy mówi o swojej modlitwie, skutek nie jest imponujący: „Jezus się ukrywa, spowija w ciemności, nie chce byśmy łatwo znaleźli Jego cudowną obecność”.( LT 145)

Ale Teresę to nie dziwi. Zauważa, że kiedy Jezus był otoczony ludźmi, tłumy były pełne podziwu dla Niego, zafascynowane Jego słowami i oczarowane Nim. Ale w godzinie próby Jezus milczy; zeszpecony przez mękę, nie ma już w sobie niczego, co mogłoby przyciągać. Niewielu pozostaje przy Nim, ci jedynie, którzy prawdziwie Go kochają. Teresa  stosuje to do swojej i naszej modlitwy. Zadaje pytanie: czy milczenie Boga, milczenie Jezusa, którego doświadczasz na modlitwie, nie mogłoby stać się dla ciebie sposobem pokazania, że nie modlisz się tylko dla swojej korzyści? Również po to, żeby otrzymywać dary od Boga: pocieszenie, siłę, światło lub jakieś miłe wrażenia, ale że zostajesz na niej dla Niego, tak jak Maria, Jan i kilka innych osób towarzyszących Mu pod krzyżem? W rzeczywistości milczenie Jezusa przywodzi ci na myśl Jego milczenie, gdy oddawał swe życie za ciebie. Zatem, w rezultacie, modlitwa staje się najlepszą okazją okazania Mu twej miłości, kiedy po prostu pozostajesz na niej dla Niego.

I ostatni punkt: patrzeć na modlącego się Chrystusa oznacza bycie uczniem w szkole Syna  w całym tego słowa znaczeniu. Otóż co robi Jezus? On oddaje się swojemu Ojcu: „Oto przychodzę, Ojcze. Chcę wypełniać Twoją wolę!” To z listu do Hebrajczyków (Hbr 10. 9). Jest to wewnętrzny oddech Chrystusa. W Ewangelii Jana mówi to jasno: „Ja mam pokarm do spożycia, którego wy nie znacie”. Apostołowie dopiero co przynieśli chleb. Pytali siebie, co chce im przez  to powiedzieć, więc On dodał: „Moim pokarmem jest wypełnienie woli Tego, który Mnie posłał”. W ten sposób Jezus otwiera przed nami program na całe życie i wskazuje drogę wiodącą do prawdziwego upodobnienia się do Niego.

logo

Zapraszamy
do skontaktowania się z nami 
e-mail: ndv.polska@gmail.com