Spotkanie 5

Zobaczmy teraz jak to wszystko funkcjonuje. Wyobrażam sobie, że twój dzień dobiega końca. Zarezerwowałeś sobie 10 minut na modlitwę. To nieźle jak na początek; jednocześnie to tylko 0,7 %  całego dnia, a więc minimum; jest to jednak dobra baza wyjściowa. W każdym razie, nigdy nie mniej.

Tak więc chcesz się modlić, ale czujesz kompletną oschłość, jesteś wykończony, masz pustkę w głowie lub przeciwnie, masz głowę zaprzątniętą różnymi sprawami. Być może miałeś dzisiaj jakieś spięcia, może nie jesteś zbyt dumny ze swojego postępowania; krótko mówiąc, nieźle to wszystko w tobie siedzi.

 Jak przejść z burzy, albo przeciwnie, jak przejść z wielkiej pustki do modlitwy? Potrzebne ci są trzy odruchy. Pierwszy odruch: ktoś na ciebie czeka. Twój Ojciec jest w ukryciu i woła cię: „Przyjdź!” Drugi: szukaj Chrystusa. (Wrócimy do tego nieco dalej). Patrz na Niego, słuchaj Go, zwróć się do Niego kiedy nie wiesz, co zrobić. On jest bramą  i drogą. Trzeci odruch: nie umiemy się modlić jak trzeba, jak mówi św. Paweł, ale Duch Święty przychodzi z pomocą naszej słabości i przyczynia się za nami w błaganiach, których nie można wyrazić słowami (Rz 8, 26). Duch Święty jest Ojcem ubogich, kiedy więc zbłądzimy na modlitwie, zawsze możemy szukać u Niego pomocy. Nigdy nie będziesz Mu przeszkadzał, wręcz przeciwnie.

Powróćmy teraz do naszego schematu.

Znasz już zasadę: chcesz znaleźć Tego, który na ciebie czeka w samej głębi ciebie, w twoim sercu. Problem w tym, że dopiero co wróciłeś z pracy, miałeś jakieś kłopoty albo musiałeś się zająć uspokajaniem najmłodszego dziecka. Co zrobić, by przejść z tego zamętu do ciszy wewnętrznej i do spotkania? 

Oto odpowiedź: użyj wszystkiego, co jest w tobie, zaangażuj wszystkie poziomy. Żaden z nich nie jest zły, każdy jest przydatny, jednak nie zatrzymuj się na żadnym. Cel zawsze znajduje się ponad tym wszystkim: celem jest sam Bóg.

Zaczyna się od ciała. Ciało jest bardzo ważne.Chcesz się modlić? Znajdź najpierw dobrą pozycję! Ani zbyt luźną, ani napiętą  lub wymuszoną. Najlepsza jest ta, która pomaga ci zapomnieć o twoim ciele i jego potrzebach.

 Oddech też jest ważny. Wschodni mnisi używają go, by nadać rytm modlitwie. Wdech, wydech: „Panie Jezu Chryste, zmiłuj się nade mną grzesznikiem!” Jest to dobry sposób, by się skupić, ale pamiętaj, że twoim celem nie jest zapanowanie nad oddechem, lecz spotkanie z żywym Bogiem.

 Przejdźmy do pięciu zmysłów. Mogą się one stać powodem wielu rozproszeń, kiedy, na przykład, w sąsiednim pokoju zbyt głośno gra telewizor. Odsuń więc to, co niepotrzebne i co mogłoby rozproszyć twój wzrok lub słuch. Ale nie zamykaj się bynajmniej w szafie! Przeciwnie, daj twoim oczom i uszom pożywienie, które je zajmie i przybliży cię do Boga. Wycisz się poprzez słuchanie muzyki gregoriańskiej lub jakiegoś refrenu z Taizé, wpatruj się w ikonę lub w tabernakulum.

Uczyń podobnie z wyobraźnią. Zamiast zmuszać ją do milczenia, podsuń jej jakąś scenę z Ewangelii. To wszystko cię wyciszy. W ten sposób przejdziesz od tysiąca spraw lub wielkiej pustki do zwrócenia swojej osoby ku Bogu. Jedyną pułapką byłoby zatrzymywanie się na tym, o czym wcześniej wspomnieliśmy. Jeśli twój wzrok spoczywający na ikonie staje się czystą kontemplacją estetyczną, lub jeśli twoje chwilowe słuchanie uspokajającej muzyki staje się delektowaniem melomana, przeszliśmy do czegoś innego, to już nie jest modlitwa. Podobnie jest z wyobraźnią. Jeśli zaczniesz tworzyć w głowie scenariusz na temat życia Jezusa na wzór Zeffirellego lub Mela Gibsona, to może być nawet sympatyczne, ale to już nie jest modlitwa. Odgadłeś już mój refren: celem jest Bóg i tylko On sam.

Idźmy dalej. Poza zmysłami i wyobraźnią posiadamy w sobie także ducha. Duch ludzki jest czymś wielkim i pięknym. Jest zdolny do szukania i rozpoznawania prawdy. Żyjemy w kulturze, w której często odstawia się go na dalszy plan, bardzo mocno eksponuje się natomiast  emocje.

Jest więc ważne a nawet żywotne, żebyś karmił swojego ducha i wziął go na poważnie. Czy masz w swojej pamięci jakąś małą szafę grającą refreny religijne ułatwiające skupienie, które mógłbyś sobie nucić w głowie? Czy, przede wszystkim, są tam zapisane słowa i czyny Jezusa, do których mógłbyś powrócić na modlitwie? Czy karmisz swój umysł i pamięć czytaniem Pisma Świętego lub dobrą katechezą?  Uwaga: żeby nie było tak, że masz maturę plus 3 lub 5 lat studiów czy kwalifikacji zawodowych, i maturę minus 12  lat niewiedzy religijnej! To tyle jeśli chodzi o tak ważny poziom ducha.

Widzisz, w jaki sposób możesz  to wszystko wykorzystać, chcąc sobie pomóc na modlitwie. Jednocześnie myślenie o Bogu, przedstawianie sobie Chrystusa i Jego życia oraz przypominanie sobie Jego słów, to tylko etap na tej drodze, ponieważ mnie nie interesują jedynie pojęcia i myśli o Bogu, gdyż to Jego chcę spotkać, Jego samego. Jeśli spędzam swój modlitewny czas na rozmyślaniu o Bogu, zajmuję się teologią i już się nie modlę. Nic bardziej godnego szacunku, lecz nie o teologię tutaj chodzi.

Na tym zakończyliśmy nasz ekspresowy przegląd różnych metod modlitwy. Mogłem jeszcze dorzucić kilka słów na temat roli naszych uczuć, gdy okazujemy miłość Chrystusowi lub Jego Ojcu.

Wszystkie te metody same w sobie są dobre, czy to kiedy używamy naszego ciała i oddechu, czy raczej naszej wyobraźni lub intelektu. Która z nich jest najlepsza? Ta, która najbardziej ci odpowiada tu i teraz. Jednak nie bądź więźniem żadnej z nich. Przede wszystkim nie zapominaj, że są tylko środkami w służbie spotkania, do którego dochodzi się zawsze poprzez wiarę i miłość. W tym zawiera się wszystko. Kiedy w głębi serca naprawdę wierzysz w obecność Boga i wyrażasz Mu swoją miłość własnymi słowami, lub kiedy po prostu trwasz  przy Nim w ciszy, wówczas dochodzi do spotkania. To co najważniejsze zostało osiągnięte. A oto dobra wiadomość: jeśli jesteś chory lub wyczerpany i nie możesz myśleć ani używać wyobraźni, bo brakuje ci sił, wtedy zawsze możesz się modlić. Nie powiedziałem: odmawiać modlitwy, ale: modlić się, wierząc i zawierzając się twojemu Ojcu, po prostu.

logo

Zapraszamy
do skontaktowania się z nami 
e-mail: ndv.polska@gmail.com